Odkąd pamiętam, fascynował mnie świat nieznany, osnuty mgiełką tajemnicy, daleki, a jednocześnie wszechobecny. Świat, o którym mówiło się szeptem i z wypiekami na twarzy. Mama mówiła, że to po ciotce Julii, której karty i rady niejednego uratowały w czasie okupacji, w tym ją samą. Ale dopiero, gdy, stanęłam na życiowym rozdrożu, sięgnęłam po karty Tarota Marsylskiego. Od razu też, poczułam ich wielką moc i energię przenikającą całe ciało, a moje życie odbiło się, jak w zwierciadle, w 22 Wielkich Arkanach.